Tuesday, July 14, 2009

Home By The Sea

Wzielo mnie dzisiaj na wspomnienia.
Dawno,dawno temu w Krakowie gralem w drugoligowym klubie rugby.Za mojej kadencji klub doznawal najwiekszych porazek i obrywal najwieksze balabuchy prawie od kazdej druzyny w lidze - chcialbym wierzyc ze nie przeze mnie.
Ale kto by sie tam przejmowal wynikami - rugby to nie tylko mecze,rezultaty i tabele - to przede wszystkim to co dzieje sie po meczu . Hektolitry piwa ktore w ramach dozywiania znikaja w gardzielach i zabawa do samego rana, po porazce czy zwyciestwie wynagradza polamane nosy i poobijane kosci.
Cieciem w klubie byl maly brodaty facet po piecdziesiatce, wygladajacy jak rozbojnik Rumcajs - Wladek.Byl bezdomnym ,bez znajomych i krewnych ktory w zamian za lokum do spania i cos do jedzenia sprzatal klub i pilnowal porzadku.Na terenie obiektu znajdowala sie tez knajpa z piwem i jedzeniem (ktorego bez uprzedniego zaprawienia chmielem nie daloby sie strawic).
Wladzio byl ulubiencem wszystkich - a mnie jakos sobie najbardziej chyba upodobal.Moze dlatego ze niejeden raz postawilem mu Tyskie, przynosilem od czasu do czasu z domu cos ludzkiego do zjedzenia i czasami jakies ciuchy.Myl mi dziadyga za to czasami samochod - ktory co prawda wygladal po tym jakby spryskany byl woda z kaluzy, slina i nie powiem czym jeszcze - no ale to juz inna historia.
Kiedys po treningu gdy wybieralem sie do domu zauwazylem ze Wladek na swoj cieciowaty sposob lepiej wyglada i pewnie mylil mnie wech - ale od chlopiny poczulem Brutala czy inna pania Walewska.
Przycisnalem lenia do muru i okazalo sie ze mial urodziny ale nie zamierzal o tym nikomu mowic - moze po trosze ze wstydu ze nie ma kasy aby postawic nam piwo a po trosze dlatego ze myslal iz nikt z nim i tak nie bedzie chcial sie napic .
Gdy roztrabilismy wiesci w szatni ,okazalo sie ze zostala prawie cala druzyna - i zupelnie niespodziewanie urodzila sie swietna imprezka.Popijalismy piwsko,przegryzajac nie do konca rozmrozonymi parowkami leszczynskimi - nasz Wladzio byl w ten wieczor gwiazda.
Chcacy mu jak zwykle dokuczyc ,z glupia frant zapytalem go nagle " Leniu , powiedz nam - tylko nie klam dziadu - kiedy ostatni raz siedziales na babie? "
Wladek podrapal sie po glowie , pokrecil glowa ,popatrzyl na osrane przez tysiace much lampy i stwierdzil ze mu i tak nie uwierzymy.
Zaczalem wiec myslec - na ktorej z kelnerek kutwa musial siedziec ze jest to az takie nieprawdopodobne.
Nie dokonczylem swojego rozumowania gdy wladzio wykrztusil ze.... jakies 20 lat temu.
Ok-urrrrrrrrrrwwwwaaaa...dalo sie slyszec przewracane z wrazenia krzesla i rechot kolesiow .
A mnie sie chlopa autentycznie zrobilo zal.
Konczac swoje piwo wpadl mi do glowy pewien pomysl,ktory zrealizowalismy jeszcze tego samego wieczoru - zrobilismy druzynowa zrzutke dla Wladzia na babe z pigalaka - aby chociaz w swoje urodziny chlopina przypomnial sobie jak to drzewiej bywalo.
Ja,Malpa,Robus i Maciek zapakowalismy sie do rozpadajacej sie scierki grzechotnika (Ford Sierra Diesel ) i w wielkiej tajemnicy pojechalismy na plac Biskupi gdzie rezydowaly roz-gwiazdy drugiej kategorii pamietajace Powstanie Warszawskie a moze nawet legiony Pilsudskiego.
Okazalo sie ze nie bylo lekko. Panny widzac nasza czworke, Maciek - prawie 2 metry wzrostu i 120 kilo wagi,Robus z szyja grubsza niz jego wlasna glowa a Malpa z jego polamanym w bojach nosem nie budzili zaufania ,wygladajac raczej na panow ktorzy przychodza z propozycja ochrony a nie rzeczywistych amatorow podmywanych woda z weza w bramie cor koryntu.
Skromnie musze przyznac iz jedynie moja aparycja wzbudzala zaufanie a mily usmiech i cieple slowa roztaczaly poczucie bezpieczenstwa i stwarzaly odpowiedni klimat ku negocjacjom - ale najwyrazniej i to nie wystarczalo to aby przekonac panienki, bo zadna nie chciala z nami gadac.
Laski od razu odchodzily mowiac ze albo koncza juz na dzisiaj dyzur albo ze czekaja na umowionego klienta.
Minela prawie godzina ,objechalismy kilka miejsc - niestety bez rezultatu.
Przypomnialem sobie wtedy ze na Dlugiej jest jeszcze miejsce gdzie czasami widzialem samotne kkkkk......olezanki pozna pora.
Mielismy szczescie - staly dwa babilony niskozawieszone i grubokosciste -no ale do cholery Wladek za nie nie placi, wiec nie powinien narzekac.
Podszedlem do nich , przywitalem sie ladnie i wyluszczylem problem .
Jedna z pan - brzydka jak noc listopadowa,chyba zdrowo po czterdziestce, z krzywym nosem i w ciasnej skorzanej mini - stwierdzila ze jesli oplacimy z powrotem taxi to pojdzie na ten uklad, podala przy tym zdecydowanie wygorowana jak na swoj wyglad cene.
W sumie nie mielismy wyboru - tak wiec dwie minuty pozniej, slicznotka jechala z nami wcisnieta pomiedzy Malpe i Robusia ktorzy przykleili sie do bocznych drzwi ,robiac jak najwiecej miejsca po srodku - bojac zarazic sie od lali jakims chorobskiem.
Po drodze poznalismy intymne szczegoly z zycia Maryski - miedzy innymi historie jej zlamanego nosa ( kurwa klijenta mielam , nie dosc ze chuj nie zaplacil to jeszcze mi przypierdolil) a takze detale popytu na jej uslugi, ktory osiagal apogeum gdy w miescie odbywaly sie derby Cracovia-Wisla
(osmiu klijentow zem miala w 4 godziny ).
Zblizajac sie do stadionu - zagailem rozmowe na profesjonalne tematy mowiac - wiesz Marysiu, z Wladkiem to musisz ostroznie bo chlopina na zadnej babie nie siedzial od 20 lat...
Zamierzalem kontynuowac ta jakze gleboka i istotna mysl gdy Marysia przerwala mi mowiac - "Ty mi nie pjerdol i nie ucz mnie zawodu bo moglabym Cie malolacie pokazac triki ktore Twojej zonie sie nie snily...".
Osz qrwa mysle - czas sie zamknac bo jeszcze gotowa to naprawde zrobic . .
Po przyjezdzie na miejsce, Maryska zazyczyla sobie podwojnego drinka z baru (bez coli), wziela Wladka ktoremu w miedzyczasie opadla z wrazenia szczeka i oddalila sie z nim do naszej szatni.
Niestety nie zgasili swiatla i cala druzyna miala watpliwa przyjemnosc ogladania przez okno tego co Wladyslaw C. wyprawia z nowopoznana narzeczona . Chcacy uniknac zaburzen z erekcja w przyszlosci - odpuscilem sobie ta watpliwa przyjemnosc.
Pol godziny pozniej Marycha i siedzacy z bananem Wladziu dolaczyli do nas w barze.
"Klawe jestescie chlopaki, chociaz musze przyznac zem sie Was na poczatku troche bala"
Otrzymalismy tez zapewnienie gdybysmy czegokolwiek potrzebowali - na Dlugiej ja wszyscy znaja i wystarczy pytac o Marysie.
Maryska wypila dwa piwa zanim zamowiona taksowka odwiozla ja z powrotem do pracy.

Teoretycznie mozna byloby winic mnie ,Robusia,Malpe i Macka za brak zabezpieczenia dla Wladzia , jego pozniejsza chorobe i koszty leczenia - ktore oczywiscie obciazyly nasza czworke jako prowodyrow i pomyslodawcow.
No ale przeciez nawet najbardziej perfekcyjnie dopracowany plan moze miec swoj slabszy punkt . Poza tym co Wladzio uzyl to jego.
Nawet jesli potem przez miesiac musial lykac pastylki i smarowac swoj wyciagniety z lamusa przyrzad mascia.

No comments:

Post a Comment